Wszedł pewnie przez główne wejście swojej pracy i czuł na sobie wzrok wszystkich pracowników. Grymas jego twarzy mówił na wejściu, że coś mu się nie podoba. Jego ubiór również był dość oryginalny patrząc na stanowisko jakie zajmował w banku. Kapelusz kowbojski, powiewny strój piaskowego koloru i kowbojki, które mocno hałasowały na okafelkowanej podłodze.
- Czego ten łysy bufon znowu ode mnie chce? –mruknął pod nosem– Przecież mu mówiłem, że nie mam teraz czasu.
Po tym upadku wszyscy wydają się jacyś dziwni. Jak oni są w ogóle poubierani? Nawet moja Anka, co chwile pyta mnie co mi się stało. Przecież przed ślubem obiecaliśmy sobie, że kupimy bydło, konie i założymy ranczo daleko za miastem, a teraz nazywa mnie wariatem. Co jest z nimi wszystkimi?!
Wchodząc do gabinetu szefa zastała go znajoma woń palonego cygara.
-Tomek do cholery, skończ tą szopkę. Od tygodnia zachowujesz się jak wariat, łagodnie to ujmując, i jeśli od dziś tego nie zmienisz, będę musiał Cię zwolnić w trybie natychmiastowym!
Wysoki ton głosu szefa odbijał mu się w uszach. Zdawało mu się, że pracodawca wydziera się w niebogłosy. Zaszumiało mu w głowie, świat delikatnie zakręcił koło a on w końcu zrozumiał. On chce go zniszczyć, żona też nazywa go wariatem, to wszystko zaczęło układać się jak puzzle. Wiadomo, że na ranczu każdy miał wrogów, każdy jeden ukrywał za uszami jakiś spisek. On odkrył spisek szefa i żony, planowali go wykończyć psychicznie!
Chwycił za uchwyt rewolweru znalezionego w garażu chwile przed upadkiem, wyjął go spokojnie, odbezpieczył, zakręcił bębenkiem i oddał strzał w głowę swojego szefa.

Wszedł pewnie przez główne wejście swojej pracy i czuł na sobie wzrok wszystkich pracowników. Grymas jego twarzy mówił na wejściu, że coś mu się nie podoba. Jego ubiór również był dość oryginalny patrząc na stanowisko jakie zajmował w banku. Kapelusz kowbojski, powiewny strój piaskowego koloru i kowbojki, które mocno hałasowały na okafelkowanej podłodze.
- Czego ten łysy...

Nie tak dawno temu, na Dzikim Wschodzie Polski, a konkretniej - w Lublinie, miało miejsce otwarcie kultowego sklepu IKEA. Zarówno mieszkańcy jak i przybysze z przybrzeżnych miejscowości zaczęli zjeżdżać się na wielkie otwarcie swoimi koniami mechanicznymi. Większość z tych koni bardzo boi się zamkniętych przestrzeni, dlatego żeby znaleźć miejsce parkingowe wielokrotnie robiły przejażdżkę wokół sklepu. Dla odważniejszych czekały miejsca na parkingu podziemnym, niektórzy śmiałkowie zaparkowali pod samym wejściem (chociaż wszyscy twierdzą, że to tylko legenda). Tabun ludzi rzucił się na darmowe ołówki, jakby to była przynajmniej gwiazda szeryfa. Wśród tanich stolików i innych mebli, największą atrakcją okazały się pojemniki na przyprawy (4 w cenie 6 zł!). Takiej promocji nie można przeoczyć. Ileż pojedynków odbyło się przy tym stoisku! Gapiowie mieli większe emocje niż na pojedynku rewolwerowców. Niektóre spory musiał rozstrzygać szeryf (trochę podrabiany, ponieważ zamiast gwiazdy miał identyfikator...). Kolejki po hot-dogi za 1 zł były porównywalne do kolejek po tequilę. Hitem okazał się jednak czerwonoskóry tubylec, który próbował zjeść plastikowe jabłko z wystawy pozostawiając na nim ślad swojego uzębienia.

Nie tak dawno temu, na Dzikim Wschodzie Polski, a konkretniej - w Lublinie, miało miejsce otwarcie kultowego sklepu IKEA. Zarówno mieszkańcy jak i przybysze z przybrzeżnych miejscowości zaczęli zjeżdżać się na wielkie otwarcie swoimi koniami mechanicznymi. Większość z tych koni bardzo boi się zamkniętych przestrzeni, dlatego żeby znaleźć miejsce parkingowe wielokrotnie...

I oto jesteśmy. Ja, młody(jeszcze) wojownik życia, znalazłem się w miejscu i czasie w sam raz na pojedynek z doświadczonym przedstawicielem ludzkiego gatunku. Jego poorana zmarszczkami, zmęczona twarz, oraz chude ręce skrywają wiele doświadczeń. W jego sylwetce, drobnej, lekko zgarbionej a raczej przygniecionej walką z niewzruszoną i smutną codziennością, wyczuwam resztki energii z czasów kiedy był w moim wieku. I wtem jakby czas się zatrzymał. W tłumie otaczających nas ludzi, w duchocie plastikowo-żelaznej tuby w której się znaleźliśmy, słyszę komunikaty, nazwy ulic, przystanków. Nasz elektryczny dyliżans ma długą drogę do przebycia. Zdaję sobie po chwili sprawę jak krótki był to pojedynek. Wiem również, że przegrałem go już na początku bo nie miałem nawet cienia wątpliwości, że muszę go przegrać. Sprawiedliwość upływającego czasu sprawia, że wiem, że kiedyś i mnie to czeka, że kiedyś też stanę się takim weteranem życia. Liczę na to, że gdy to się stanie, gdy i mój czas w klepsydrze ograniczonej ludzkiej wieczności już prawie się przesypie, ktoś kiedyś też zechce zwyczajnie "przegrać" ze mną "pojedynek o wolne miejsce".

I oto jesteśmy. Ja, młody(jeszcze) wojownik życia, znalazłem się w miejscu i czasie w sam raz na pojedynek z doświadczonym przedstawicielem ludzkiego gatunku. Jego poorana zmarszczkami, zmęczona twarz, oraz chude ręce skrywają wiele doświadczeń. W jego sylwetce, drobnej, lekko zgarbionej a raczej przygniecionej walką z niewzruszoną i smutną codziennością, wyczuwam resztki...

Zmniejszę korki wplatając przejazdy konno zamiast poruszania się samochodami! Takie połączenie, nie dość, że wyglądałoby pięknie, nie zanieczyszczałoby nam środowiska to dodatkowo pozwoliło zaoszczędzić czasu, który spędzamy stojąc w korkach!
Nie musielibyśmy betonować i wylewać asfaltem całej planety! Im więcej zieleni tym konie byłyby szczęśliwsze!
Zastąpienie transportem konnym samochodów byłoby naprawdę genialnym rozwiązaniem!

Zmniejszę korki wplatając przejazdy konno zamiast poruszania się samochodami! Takie połączenie, nie dość, że wyglądałoby pięknie, nie zanieczyszczałoby nam środowiska to dodatkowo pozwoliło zaoszczędzić czasu, który spędzamy stojąc w korkach!
Nie musielibyśmy betonować i wylewać asfaltem całej planety! Im więcej zieleni tym konie byłyby szczęśliwsze!
Zastąpienie...

Portland w USA, wrzesień 2016 roku

Willy Daff miał zlecenie w Portland, lubił to miasto. Od czasów dzikiego zachodu nadal rządziły tu przemoc, seks i oczywiście pieniądze. Wygrywał ten, który szybciej eliminował konkurencje, dlatego Willy zwany „Kiden z wybrzeża” znów miał okazję do zarobku. Zlecenie wykonał w samo południe, na jednej z głównych ulic. W spotkaniu oko w oko z lufą pistoletu Smith&Wesson ofiara nie miała żadnych szans. Nim leżącego na chodniku truposza opuściły ostatnie drgawki Willy już pędził swoim fordem mustangiem w stronę wynajmowanego mieszkania. Galop czterystu koni mechanicznych ucichł w podziemnym garażu.
Daff w przedpokoju spojrzał w lustro.
-Dobry, zły i brzydki – pomyślał.
Dokładnie taki był. Dobry w tym co robi, bo nie miał sumienia, zaś co do jego urody... no cóż, za seks od zawsze musiał płacić.
Plan został wykonany, jednak Willy był niepocieszony, drugi raz nie brałby tej roboty i teraz był wściekły. Chodziło oto, że zleceniodawca był czarny. Kto jak kto, ale potomek Johna Daffa, współzałożyciela Ku Klux Klanu nie powinien pracować dla Murzyna. Co prawda zrobił to za kilka dolarów więcej, ale...
Willy nalał sobie pełną szklankę Whisky, tylko ona mogła mu pomóc. Świństwo smakowało wybornie, ognista woda, napój prawdziwych kowboy’ów, który zalał całą Amerykę.
Willy Daff uwielbiał westerny, dlatego włożył do odtwarzacza DVD płytę z filmem „Siedmiu wspaniałych” , to nic , że widział go już setki razy, cieszyła go inna myśl.
- Dwie godziny dobrego filmu i ani jednego Murzyna!

Portland w USA, wrzesień 2016 roku

Willy Daff miał zlecenie w Portland, lubił to miasto. Od czasów dzikiego zachodu nadal rządziły tu przemoc, seks i oczywiście pieniądze. Wygrywał ten, który szybciej eliminował konkurencje, dlatego Willy zwany „Kiden z wybrzeża” znów miał okazję do zarobku. Zlecenie wykonał w samo południe, na jednej z głównych ulic. W spotkaniu oko w...

Przedszkole gdzieś w Polsce. Jest godzina 18.00, pół godziny temu nikogo nie powinno już tu być. A jednak... siedzę tutaj z jednym dzieckiem i czekamy na rodzica... Nagle przed przedszkole podjeżdża mroczny kowboj w czarnej zbroi na srebrnym koniu. Krokiem stanowczym wchodzi do placówki stukając kowbojkami w dopiero co wypastowany parkiet.
- Dźień dobry... Ja po dziecko. Zarzucił kapelusz na stojący obok globus i oparł się z szelmowskim uśmiechem o szafę z przyborami.
- Ale pan nie ma prawa go odbierać. Nie ma pan pozwolenia od matki dziecka...
Nagle zza czarnej pazuchy wyciąga lśniącego w zachodzącym słońcu kolta i mówi:
- Maleńka, to moje dziecko i nie zabronisz mi go odebrać.
Wtedy ja krzyczę na całe gardło:
- Panie Zenkuuuuuu!!!
Wtedy przybiega Pan Zenek szeryf całego przedszkola, szef wszystkich szefów i stróż wszystkich stróżów. Widząc rodzica z koltem zadaje mu prawy sierpowy powalając go na ziemię nokautując go doszczętnie.
Wzywam szeryfów tego miasta, którzy mkną na swych niebieskich rumakach ile tylko sił im w kołach... nogach... Zbierają delikwenta z podłogi i wsadzają za kratki.
Po dziecko przyszła mama godzinę po czasie.

Przedszkole gdzieś w Polsce. Jest godzina 18.00, pół godziny temu nikogo nie powinno już tu być. A jednak... siedzę tutaj z jednym dzieckiem i czekamy na rodzica... Nagle przed przedszkole podjeżdża mroczny kowboj w czarnej zbroi na srebrnym koniu. Krokiem stanowczym wchodzi do placówki stukając kowbojkami w dopiero co wypastowany parkiet.
- Dźień dobry... Ja po dziecko....

Świat roku 2017 to dziwny świat. Z jednej strony odbudowa będącej pod niewolnictwem człowieka flory i fauny, z drugiej zaś upadek technologii człowieka. Czy spowodowały to wojny? Nie, to natura znalazła na to prosty sposób – przestała produkować surowce dla ludzkości. I tak pan i władca wszechświata, odkrywca kosmosu – mieszka w glinianym domu, bądź w szałasie. Skończyły się rządy państw, pozostała jedynie walka o kolejny dzień przetrwania. Aby jednak uniknąć zezwierzęcenia ludzkiego powstały dwa zakony – „białe ostrza” i „czarne kule”. Białe ostrza to powrót rycerstwa z dawnych lat. Zbroje średniowiecznych rycerzy łączą się z kevlarami i innymi pozostałościami upadłej technologii. Czarne kule to organizacja takich fanatyków Johna Weyne`a. Stawiają na rewolwery, a za tarcze ochronną – nannonity. Jakim cudem organizacje jeszcze istnieją? W swoich zamkach i fortach wytwarzają broń i pancerze, naboje i baterie nannonitowe, również tam uleczają rannych członków – zastępując wadliwy organ – tytanową protezą…

Świat roku 2017 to dziwny świat. Z jednej strony odbudowa będącej pod niewolnictwem człowieka flory i fauny, z drugiej zaś upadek technologii człowieka. Czy spowodowały to wojny? Nie, to natura znalazła na to prosty sposób – przestała produkować surowce dla ludzkości. I tak pan i władca wszechświata, odkrywca kosmosu – mieszka w glinianym domu, bądź w szałasie. Skończyły...

Człowiek w samochodzie wyjeżdżał przez bramę, a słońce wschodziło za jego plecami. Obejrzał się jeszcze za siebie, uśmiechnął do rodziny widocznej przez okna kuchni, po czym skierował całą uwagę na wertepy gruntówki prowadzącej do szosy. I wtedy zobaczył! Oto przejezdna jeszcze wczoraj droga niespodziewanie porosła chaszczami. Chociaż nie, nie zarosła, po prostu na przyszłym placu budowy kolejne krzewy i drzewka umierały od pił, a krzątający się wokół ludzie wynosili ich zwłoki na drogę. Tarasując przejazd. Nikomu niepotrzebną dróżkę wiodącą do ostatniej prywatnej posesji w okolicy. Mógłby wreszcie ten uparciuch sprzedać domek, zrównałoby się go z ziemią, nie szpeciłby starannie zaplanowanego otoczenia hotelu...
Niedoczekanie! Nie po to za własną krwawicę stawiał dom, żeby go teraz sprzedawać jakiemuś burakowi, co to myśli, że jak ma kasę, to mu wszystko wolno! O nie! Na początek kategoryczne żądanie od roboli oczyszczenia bezprawnie zablokowanej drogi gminnej i pożarowej, potem oczywiście skarga na inwestora. Kolejna. Po tych o nadmierny hałas, o śmieci w ogródku, o ochlapanie samochodu farbą, o wszystkie te nieustające niedogodności. Daremna jak poprzednie? Prawdopodobnie, przecież wiadomo, kto w gminie rządzi. Ale może chociaż w powiecie znajdzie się jakiś jeden, ostatni sprawiedliwy, który przyjmie do wiadomości, że to nie są przypadki, że to regularne nękanie w celu wymuszenia sprzedaży? Może rozprawi się z tymi złodziejami ziemi? Jeśli nie, jeśli dalej nic się nie zmieni, to trzeba będzie wziąć sprawy we własne ręce...

Człowiek w samochodzie wyjeżdżał przez bramę, a słońce wschodziło za jego plecami. Obejrzał się jeszcze za siebie, uśmiechnął do rodziny widocznej przez okna kuchni, po czym skierował całą uwagę na wertepy gruntówki prowadzącej do szosy. I wtedy zobaczył! Oto przejezdna jeszcze wczoraj droga niespodziewanie porosła chaszczami. Chociaż nie, nie zarosła, po prostu na...

Agencja Reutera donosi, iż aplikacja „Wyzywam Cię!”, dostępna na IOS i Androida, została prawnie zakazana we wszystkich krajach UE oraz USA. Na nic zdały się protesty jej miłośników, którzy zebrali blisko 500 000 podpisów pod e-petycją. „Wiemy, że aplikacja podbiła serca tysięcy internautów – czytamy w oświadczeniu Komisji Europejskiej – lecz podbiła również oczy tysięcy nieletnich. Cóż z tego, że liczba wnoszonych pozwów sądowych spadła o 800%, skoro każdego dnia ponad 300 osób trafia do szpitali w ciężkim stanie?”

Przypomnijmy: aplikacja powstała na początku 2016 roku. Umożliwiała wyzwanie na pojedynek rodem z westernu dowolnego przeciwnika, wybór broni oraz miejsca walki. Automatycznie tworzone wydarzenie na Facebooku zapraszało do oglądania potyczki wszystkich znajomych obu rywali. Relacje filmowe zamieszczano w serwisie YouTube, gdyż Facebook sprzeciwił się publikacji tak drastycznych scen.

Wedle szacunków: pomoc medyczna dla ofiar pojedynków kosztowała podatnika średnio 6 euro tygodniowo. W 18 krajach organizacje pozarządowe zorganizowały protesty w obronie poszkodowanych koni. Zakaz posiadania broni palnej, obowiązujący w większości krajów UE, spowodował powstanie czarnego rynku o wartości blisko 3,5 mln euro.

Średni wiek korzystających z aplikacji regularnie się obniżał, powodując lawinowy wzrost sprzedaży proc i karabinków na wodę. W 2017 roku psycholodzy szkolni zanotowali falę epizodów depresyjnych wśród dziewcząt w wieku 12 – 15 lat, których względy nie były przedmiotem pojedynku kolegów. Ostatni fakt przeważył szalę goryczy i przyczynił się do decyzji KE.

Agencja Reutera donosi, iż aplikacja „Wyzywam Cię!”, dostępna na IOS i Androida, została prawnie zakazana we wszystkich krajach UE oraz USA. Na nic zdały się protesty jej miłośników, którzy zebrali blisko 500 000 podpisów pod e-petycją. „Wiemy, że aplikacja podbiła serca tysięcy internautów – czytamy w oświadczeniu Komisji Europejskiej – lecz podbiła również oczy tysięcy...

Black Jack dosunął fotel na kółkach do biurka i zasiadł przed laptopem gotów do walki. Tym razem ten pojedynek musi wygrać! Spojrzał na zegar. Tylko kilka minut zostało do 12.00 i chwili prawdy. Rozgrzał palce, ułożył je na klawiaturze i zerknął jeszcze na awatara swojego przeciwnika. Phi… też mi pseudonim- Clint. Sekundy mijały powoli, a dłonie zaczęły nerwowo drżeć. Tym razem będzie szybszy. Ćwiczył. Zresztą nie jest nowicjuszem, do tej pory ma na koncie setkę wygranych pojedynków. Nie to co ten żółtodziób. Jeszcze tylko 15 sekund. Żeby tylko nie było żadnych lagów. 10 sekund. Zegar odlicza ostatnie chwile. Palec wskazujący delikatnie opiera się na klawiszu „enter” jak na spuście rewolweru. Serce, oddech i liczby na monitorze jakby tańczyły w jednym rytmie. Jeszcze 3… wstrzymał oddech 2… Enter. .. 1 … 0. Koniec aukcji. Udało się ustrzelić niezłą okazję. Licytacja dobiegła końca i zakończyła się sukcesem Black Jacka.

Black Jack dosunął fotel na kółkach do biurka i zasiadł przed laptopem gotów do walki. Tym razem ten pojedynek musi wygrać! Spojrzał na zegar. Tylko kilka minut zostało do 12.00 i chwili prawdy. Rozgrzał palce, ułożył je na klawiaturze i zerknął jeszcze na awatara swojego przeciwnika. Phi… też mi pseudonim- Clint. Sekundy mijały powoli, a dłonie zaczęły nerwowo drżeć. Tym...